Kulinarne wojaże i odkrywanie. Nie tylko historii…

Idzie lato, temperatura na dworze powoli rośnie, przyroda po dziwnej zimie zaczyna nieśmiało budzić się do życia i puka do naszych okien. Można by powiedzieć – idealny czas na zabranie plecaka z mapą, termosu z herbatą i powędrowania tam, gdzie nas jeszcze nie było. Aby odkryć nowe miejsca z historią, które jako członek Fundacji Historycznej „Przywracamy Pamięć” zaznaczam na swojej tablicy z magnesami turystycznymi, by powiedzieć: – Patrzcie moi drodzy jeszcze tyle Polski mi zostało do odkrycia!

Jednak nic bardziej mylnego. Każdy z nas widzi w jakiej sytuacji się znaleźliśmy i nie chcę tutaj biadolić nad tym. Chciałbym wam przedstawić jak można ten czas, który jest nam dany, przekuć w nową umiejętność. Mianowicie na naukę samodzielnego czy przy pomocy doświadczonej osoby gotowania. Gotowania, które zapewne nam się przyda, gdy będziemy odkrywać nowe miejsca, nowe historie.

Dla jednych to podstawowa umiejętność, którą wysysa się z mlekiem matki, innym przychodzi to z trudem. A jak mówi przysłowie „człowiek całe życie się uczy” i nie ma co się wstydzić, że ktoś czegoś nie umie, czy komuś coś nie wychodzi. Trzeba przeć do przodu! Podobnie jak w odkrywaniu sekretów historii…

W każdej sytuacji zawsze należy znaleźć jakieś plusy. Dla mnie kulinarnym plusem obecnej sytuacji są gołąbki, które pod okiem doświadczonej pani domu zrobiłem pierwszy raz w swoim życiu. Jest nim również blok czekoladowy, których zapewne wielu pamięta z dzieciństwa, a o naleśnikach z jednego jajka, szklanki mąki i mleka, już nie wspomnę.

Prawdziwym strzałem w dziesiątkę był zakup kuchenki polowej wraz z małymi naczyniami. Proszę mi wierzyć, że kiełbaska czy jajecznica przygotowane w na łonie przyrody to zupełnie nowe doznanie smaku, które w domowych warunkach jest trudne do odtworzenia.

Domowa pizza na grubym cieście z kiełbasą, salami, pieczarkami, cebulą i serem nabiera zupełnie innego charakteru niż ta kupowana w lokalach, a po które tak często sięgamy, bo nie mamy czasu, a czasami chęci, na zrobienie czegoś samemu.

Nie będę ukrywał, że nigdy fanem gotowania nie byłem. Tak naprawdę z czasem, z nowymi wojażami i kolejnymi potrawami człowiek nabiera pewności siebie i chyba trochę podnosi sobie poprzeczkę – z każdym kulinarnym wyzwaniem – na sprawdzenie swoich umiejętności.

Tak więc zachęcam was moi drodzy do nauczenia się czegoś nowego, poszukania przepisów, które wam się spodobają i będziecie do nich wracać. A wtedy, gdy ponownie powrócimy na turystyczny szlak lub spotkamy swoich znajomych przy grillu czy ognisku, to opowiemy im czego nauczyliśmy się w tych trudnych czasach, które nastały.

Udanej zabawy w kuchni i do zobaczenia na szlaku!

Szymon Raith